niedziela, 29 listopada 2009

Z domu

Jeszcze przedwczoraj byłam w Kairze.

Ostatni raz przejechałyśmy się ze Sławką kairskim autobusem. Poszłyśmy na Cytadelę i do starej dzielnicy z przepięknymi meczetami. Ostatni raz odwiedziłyśmy suk i wypiłyśmy pachnącą, mocną i słodką herbatę.

Wieczorem przyjaciele Sławki urządzili imprezę w stacji, a później Sława i Fabian - jej kolega (tak wygłupiał się w taksówce, że rozbroił nawet kierowcę, a ja śmiałam się jeszcze w samolocie), odwieźli mnie na lotnisko.

Znowu mogłam podziwiać przecudowny, nocny Kair. Chyba żadne inne miasto nie jest tak piękne i błyszczące jak to. Mimo całego brudu, smogu, zza którego nie widać panoramy z Cytadeli, śmieci na ulicach i powietrza, od którego kaszlałyśmy jak zepsuty diesel, chciałabym tam jeszcze kiedyś wrócić.

I już zaczynam tęsknić.


Przyjechałam do Poznania.

Jerzy odebrał mnie z umówionego miejsca i natychmiast stwierdził, że najpierw zabiera mnie na obiad. Do nowej, kilka dni temu otwartej, restauracji Goko. Było pysznie, a Mój Mężczyzna wygłupiał się jedząc ... pałeczkami :DDD Ale to nie koniec: zaczęły dzwonić telefony, a Jerz, najpierw gadając z rozmówcą szyfrem, stwierdził, że to nie koniec atrakcji - teraz jedziemy do kina. Zaczęłam się załamywać - byłam już tak zmęczona, że chciało mi się płakać. Potem jeszcze jakieś zakupy. Najwyraźniej miałam nie dotrzeć do domeczku.

W domu WIELKA NIESPODZIANKA!

Jerzy, nie śpiąc przez kilka nocy, wyremontował pokój Zosi i naszą sypialnię!

Mój Ukochany zrobił w naszym pokoju totalną rewolucję. Mamy teraz ogromną, wygodną szafę z lustrami, przepiękny porządek (uczyniony przez Pryszczatą Świnkę - Dominikę, która tydzień spędziła w szpitalu i zamiast leżeć, umęczyła się z niespodzianką dla mnie - to ona opóźniała nasz powrót do domu) i ciemnoczerwone, nastrojowe ściany oraz dopasowane do tego wszystkiego firanki.

Mam cudowną rodzinę.

5 komentarzy:

  1. No to teraz ciesząc się, że szczęśliwie dojechałaś, CZEKAMY NA ZDJĘĘĘĘCIA!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam problem z tymi zdjęciami, bo nie wiem gdzie je wetknąć: czy uczynić nowy wpis, czy może zilustrować nimi już istniejące, co wydaje mi się o wiele sensowniejsze, ale sama już nie wiem. W dodatku cieniuchne te moje fotki jak barszcz - fotoreporter ze mnie do bani :(

    OdpowiedzUsuń
  3. gratuluję Ci wyprawy całej oraz wspaniałej rodzinki:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję wyprawy, fajnie, że wszystko relacjonowałaś, czekam na zdjęcia :) buziole
    tami

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje Kochane - mam problema - komp mi sie sypnal w calej rozciaglosci: zdechla plyta glowna. Chwile to potrwa, bo nawet tego posta pisze, korzystajac z uprzejmosci zanjomej. Na razie chcwila przerwy - mam nadzieje, ze nie dluga :D

    OdpowiedzUsuń