czwartek, 27 maja 2010

Uprzejmie informuję...

... że jestem już w domu.

Przez moment mnie nie było. Przemieściłam się na drugi koniec Polski, żeby poużywać aparatu :DDD, bo na miejscu nie można :DDDDD

Aparatu używałam na Polesiu. W okolicach Włodawy.

Z miernym skutkiem, jednakowoż z rosnącą przyjemnością. Nie zraziły mnie do  tej, prawie zapomnianej, czynności awarie (3) samochodu, poważne obrażenia ciała (wywołane przez meszki) ani wylewająca Wisła, którą, jednak, w ostatniej chwili udało nam się przejechać na wysokości Puław. Z tych trzech wątpliwych atrakcji najbardziej uciążliwe okazały się meszki, bo wspomniane obrażenia (już na skutek działań własnych - czytaj „uporczywe drapanie”) spowodowały niemożność włożenia jakiegokolwiek obuwia, że o skarpetkach nie wspomnę :DDDDDDDD

Działania „na głodzie” powodują, że człowiek pstryka zdjęcia po godzinie 22.00 zmuszając aparat do zwolnienia migawki po 30 sekundach :DDDDD

Na szczęście panowie w łódce palili papierosy - inaczej nawet nie zauważyłabym ich.

Dalsze efekty „wygłodzenia” :DDD czyli pstryki nocne sprzed drzwi domku.

 Kolorki poranne.

Świt wstawał po białoruskiej stronie Bugu :DDDDD

 Czy już wspominałam, że uwielbiam kicz? :DDDDDD Serio :DDDDD A tak poważnie, to było naprawdę tak ,  że aż bolały zęby :DDDDD

Chociaż przede wszystkim było... mokro.

Albo jeszcze mokrzej.

Zielska wszelkiego było w bród,

a większość rosła w wodzie. Ta urocza roślinka, ma prześliczną nazwę - wielkie brawa dla botanika, który nadał jej polskie imię - okrężnica bagienna :DDDDDD Chyba wolę łacińską: hottonia palustris.

Jedno zielsko bierze początek z błotka, a inne kończy w błocie.

W przerwach między włóczeniem się po bagienkach, zalanych łęgach i karmieniem meszek odwiedzaliśmy, na przykład, śliczne cerkwie.



Powód amoku - bezkresne łany wełnianki.

Wełnianka w masie jest śliczna.  Tak śliczna, że można dać się pożreć meszkom żywcem. Człowiek ma ochotę rzucić się w nią całym ciałem. W masę leciutkich puszków jak miniaturowe chmurki. Tylko, że to byłby błąd, zakończony w najlepszym przypadku plaśnięciem brzuchem w burą wodę, albo w ...kupę łosia :DDDDDDDDD

Wełnianka uzależnia :DDDDD


Na życzenie Doroty umieszczam jeszcze kilka zdjęć wełnianki - wprawdzie nie z pleneru poleskiego tylko roztoczańskiego i w dodatku sprzed dwóch lat, ale aktualne foty niewiele różnią się od tego co powyżej. Poza tym wyraźnie widać różnice w budowie samej trawki.



 



wtorek, 18 maja 2010

Dzień Niezapominajki

... i, jak co roku, imieniny Zofii.

Wybaczcie Moje Kochane Zofie - nie złożyłam Wam życzeń nie dlatego, że zapomniałam - po prostu moja Zofia czyli Świnka Skarbonka świętowała swój Wielki Dzień i zabrakło mi czasu na cokolwiek.

Dlatego dziś przyjmijcie ode mnie uściski, ucałunki i serdeczne życzenia zawsze błękitnego nieba :)



"Tatuś, nooooooo" :DDDDDDDDDDDDDD

sobota, 8 maja 2010

Do Wenecji.....

... nie wybieram się, choć bardzo bym chciała.

Czasem - nawet często - wybieram się za to w ogóle do Włoch.  Droga wiedzie tędy - zapraszam :).

Chciałabym zobaczyć wyspę koronczarek - Burano. Popatrzeć jak dłońmi wiążą czary - koronki. Ale jeszcze bardziej chciałabym zobaczyć szklarzy, a właściwie hutników szkła z Murano. Oni też są czarodziejami - wydmuchują w  płynne szkło swoje dusze i z bezkształtnej, gorącej masy stwarzają fantastyczne przedmioty godne wróżek. Może kiedyś uda mi się tam pojechać? Na razie maluję sobie obrazki :DDDDD

środa, 5 maja 2010

Słów kilka

W antrejce na ryczce stały pyry w tytce.
Przyszła niuda, wpucła pyry, a w wymborku myła giry :DDDDDD

Szacun dla tych co nie z Poznania i okolic, a zrozumieją :DDDD
A teraz zzuwam papcie z girów, zakładam cwyter, myje sznupę i wycieram kluber i zasuwam do sklepu - muszę szpeknąć czy są redyski, a chłop do tego chciał jeszcze szneki z glancem. No i muszę jeszcze pamiętać żeby śwignąć gemylę do kibla, bo mi kejtry znowu po chacie rozniosą :DDDDDDDDD

poniedziałek, 3 maja 2010