wtorek, 22 czerwca 2010

Moi :DDDDDDD

czyli jak postrzegają mnie inni :DDDDD

Na plenerze na Polesiu, nie tylko w wełniankach się tarzałam :DDDDDD

Zdjęcia wykonał podstępnie Marek Lach :DDDD

Marku - dziękuję :DDDD

niedziela, 20 czerwca 2010

Plusk!

Na dowód, że jednak żyję i mam się nieźle :D












Przez malutką chwilkę podglądałam Utopce - to one tak mieszają palcem w wodzie :DDDD

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Bajka o bezdzietnej Kurze

Bajka zapoczątkowana amokiem prewielkanocnym, napisana w pijanym widzie, po upieczeniu kolejnej porcji ciast i wyzłoceniu entego jajka :DDDDD

Bajka o bezdzietnej Kurze
Pewna kura nie mogła mieć jajka, a co za tym idzie nie miała też kurcząt.

Inne kury, oprowadzały swoje żólte pisklęta, a Pani Kura...... zazdrościła. Jej instynkt macierzyński rósł coraz bardziej i bardziej. Tak bardzo pragnęła zostać kwoką...



Pewnego dnia, przechadzając się między pokrzywami (to podobno zdrowe dla przyszłych kurzych matek), za stodołą,  znalazła... JAJO.

JAJO było wielkie - pięć razy większe od Kury. I cętkowane. „Jest do mnie taaaaaakie podobne - JAJO w sam raz dla mnie. Kocham je.” - pomyślała. Odtąd dbała o nie jak umiała najlepiej: pilnowała, żeby JAJU było zawsze ciepło i nawet gdakała mu ko-ko-kołysanki na dobranoc.


Minęła wiosna. I lato. A JAJO czekało. Czekała też cierpliwie Pani Kura. Inne kurze matki zaczęły już o niej plotkować, ale nasza kura była bardzo uparta -  w końcu czekała na swoje jajo tyle czasu. I doczekała się.

JAJO zaczęło drżeć.

I pękać.

Ze środka dobiegało cichutkie kwilenie: groooook- groooook!

Kura z wrażenia biegała wokół. Szalała z niepokoju. Aż w końcu JAJO... PĘKŁO!

A ze środka wyjrzała ... głowa. Zielona jak wiosenny szczypiorek! Za głową pojawiła się dluuuuuuuuga szyja. Kura oniemiała - stała jak wryta i patrzyła w osłupieniu. Po chwili, z jaja, wychyliła się druga głowa! Tego było dla kury za wiele: padła zemdlona.

CDN - mam nadzieje :DDDDD

wtorek, 1 czerwca 2010

Gryllus campestris

......... a  może Acheta domesticus? 

W każdym razie świerszcz. A właściwie świerszczyk. A tak dokładnie „Świerszczyk” :DDDDD A w najnowszym numerze MÓJ WŁASNY MALUNEK :DDDDD Do pięknego wiersza Pani Natalii Usenko :DDDD


Normalnie spuchłam z dumy :DDDDD Od jutra znowu chodzę na siłownię :DDDDDDDD

Mari Girgis

... czyli wszystkie wcielenia Świętego Jerzego.

W dzielnicy koptyjskiej, do której pojechałyśmy pewnego dnia ze Sławką,  zaskoczyła mnie ilość przedstawień tego świętego. Ma tam nawet swoją ulicę. We wszystkich zresztą koptyjskich kościołach Święty Jerzy atakował smoka - zawsze konno i zawsze włócznią. Zastanawia mnie dlaczego właśnie on jest tak często przedstawiany? Dlaczego Koptowie darzą go taką estymą?


Zwykle mordercze zapędy Świętego Girgisa, to ikony, obrazy albo hafty, ale czasem bywają i takie niezwykłe wizerunki :)


Ale bywa i tak, że święty zabójca po prostu strzeże spokojnego snu :D I myślę sobie, że dziś zwalcza te smoki, które gnieżdżą się w naszych głowach.

Ten Pan poniżej usnął dokładnie pod figurką Świętego Jerzego :) Jak robiłam mu zdjęcie zbiegli się wszyscy koptyjscy turyści i okropnie ich ubawiło, że wolę jego niż świętego :DDDDD