poniedziałek, 31 stycznia 2011

niedziela, 30 stycznia 2011

Na skutek niespania

Wzięłam się do malowania.

Jakoś tak wyszło, że nie mogę spać. Leżę w łóżku, męczę się okropnie. Nawet czytanie nie cieszy.

Myślałam, że może jak namaluję co mi się kłębi w głowie, to pójdę spać, ale nie - wygląda na to, że będę pokutować do rana. No to choć coś pozornie pożytecznego zrobię. A przynajmniej produktywnego.




No to wyprodukowałam. Zmierzch.

Idzie. Nadchodzi zmierzch - tak się kiedyś mówiło. Teraz słychać to coraz rzadziej, tak jakby nikt tego nie zauważał. A pora kiedy nadchodził była też porą kiedy zamykano ogród zoologiczny - ogarniała mnie wtedy czarna rozpacz - trzeba było wracać do domu zamiast drażnić rude orangutany (uchylając się przed mściwym pluciem :DDD) albo odklejać się od szyby, za którą leniwie pełzały legwany.

Teraz lubię zmierzch. Szczególnie wczesnym latem: taki po upalnym dniu, kiedy mogę usiąść na schodach, przed drzwiami domu i posłuchać jak szczekają psy, miłośnie zanoszą się słowiki w tarninie na poligonie i cykają pasikoniki w nieskoszonej trawie. Chciałabym już móc tak usiąść - niechby mnie nawet gryzły komary.

Zmierzch przynosi księżyc.

Zmierzch jest stary jak świat i ma równie starą pelerynę. Wszyscy myślą, że on ma pod nią gwiazdy, ale to nieprawda - to nie gwiazdy tylko mole wygryzły w niej dziury :DDDDDD Poza tym Zmierzch zawsze nosi szalik, bo wiecie przecież, że po zmierzchu bywa chłodno :DDDDD

Dobra - przestaję bredzić - pora na dobranoc :)

sobota, 29 stycznia 2011

Zaraza

W domu. 

Na samiuteńkim początku ferii. 

Świnka Skarbonka jutro jedzie na kolonie, a dziś jej gardło ciągle jeszcze wygląda tak:















Hm - działamy dużymi ilościami czosnku i syropami. Świnka śmierdzi jak potępieniec, ale jakoś rzężenie ustało :DDDDDDDD

niedziela, 23 stycznia 2011

Ding - deng - dong

Zakochał się w maupie!  - śpiewał z zacięciem jeden kolega.

Ja się w maupie nie zakochałam, za to w ramach odpoczynku od malowania............. malowałam :DDDDDDDDDDDD

Od półtora miesiąca prawie nie wychodziłam z domu i niemal nie wstawałam z krzesła - odwłok mi się uhodował jak pszczelej królowej, a mój mózg przypomina kulę bilardową: jest kompletnie gładki - żadnych zwojów :DDDDDDDDDDDDDDDD 

Wynikiem tego stanu rzeczy był spontaniczny nalot na sklep dla plastyków i nabycie zamiast farb - farb. Tyle, że te ostatnio kupione są do ceramiki :DDDDDDDDDD Jakoś do głowy mi nie przyszło, że bywam bardzo monotematyczna :DDDDDDDDDD Mąż popatrzył na mnie dziwnie :DDDDDDDDD

W domu stwierdziłam brak czegoś co byłoby godne ozdobienia i, jak zwykle, uszczupliłam stan domowego porcelitu :DDDDDDDDDD Czyli IKEA rządzi - będę musiała kupić talerze, bo w świetle licznych a częstych odwiedzin "starających", brak zastawy bywa "totalnym obciachem".

No chyba, że "starający" zdzierżą radosną terapię zajęciową potencjalnej teściowej :DDDDDDDDD


Umpa - umpa  :DDDDDDD

Jedyną skazą na mojej silnie rozradowanej, a niezbyt fachowej działalności (nie umiem zrobić tak, żeby się nie robiły bąble na farbie - dlatego małpa ma pryszcze -  i takie mazy od pędzla) jest odkrycie, że powyższy produkt nie nadaje się do użycia w celu spożycia - farby, mimo, że wypalone wg przepisu, złażą :((((.

I JESZCZE ZNOWU PRZEPRASZAM, ŻE NIE ODPISUJĘ - WYBACZCIE - zarobiona byłam.

środa, 12 stycznia 2011

Na talerzu

... podaję dziś ......... kota.


Tak czekałam i czekałam na coś i się denerwowałam i denerwowałam. I jak już denerwowanie stało się nieznośne, to znalazłam wyszczerbiony talerz :DDDDDDDDDDDDDDDDDDD (Patrz za kotem :D)

A tu był pierwszy kot  - to zaczyna być chyba symptomatyczne :DDDDDDDD Kot na stres :DDDDDD

czwartek, 6 stycznia 2011

Skasować Tatusia

Tatuś pyta: Zosiu, jak się pisze "używać"?

Zosia - sprzątając, bez namysłu: "Używać"? Przez "ż", bo tam był taki żółw i on był żółty, i miał takie podkrążone oczy. Od papierosów i innych używek!

Gwoli wyjaśnienia: Świnka Skarbonka chodziła na "Robusiową ortografię" - zajęcia, głównie dla dzieci zagrożonych dysgrafią, na których stosuje się mnemotechnikę - w tym wypadku żółty żółw zawsze występuje jako literka "ż" :DDDDDDDDDDDDDDDDDDD

wtorek, 4 stycznia 2011

Już nie jestem w Pasterce :D

Jestem w domu.

We własnym łóżku. Kocham moje własne łózko!

No dobra - więcej wyznań miłości nie będzie - będą zdjęcia. Strasznie nędzne, ale trudno - nędznie się czułam - pogrom gonił pogrom :DDDDDDDDDDDD i chociaż było wyjątkowo pięknie, to się nie spisałam, ale co tam - popatrzcie i wyobraźcie sobie jak było cudownie :)




























I na koniec............ zmiana koloru :DDDD








A później poszłam już do schroniska, bo tak wiało, że myślałam, że zwieje mi głowę z karku :DDDDDDDDDDDD

He - jak chcecie do kompletu sobie zobaczyć cudawianki stołowogórskie, to sobie zerknijcie jeszcze tu :) Przypomniało mi się przy okazji tych blików na śniegu :DDDD