środa, 25 maja 2011

Ciach - ciach

Ciach - ciach - ciach - ciach - ciach! Ciach!

Kroję wątróbkę na mniejsze kawałki.

Świnka serdecznie nie znosi wątróbki. Stoi po drugiej stronie kuchennego stołu i, z głęboką dezaprobatą (mocno naciągnięty eufemizm :DDDDDDDD), obserwuje co robię. 

- Mamusiu?

- Yyyy?

- Czy gdybyś, tak przypadkiem - ale to takim całkowitym przypadkiem, miała zjeść moją wątróbkę, bo od tego by zależało moje życie, to byś zjadła?

- ????????????  

 - Zosiu, ale jak bym jadła tę Twoją wątróbkę, to ty byś i tak nie żyła!
 - No przecież mówię, że tylko tak przypadkiem!

środa, 11 maja 2011

Już bym chciała.........

 Dla Edukacji Polskiej, do podręcznika szkolnego :D Na razie, zamiast akacji, wącham sobie kalinę :DDDDD I czekam na maciejkę :DDDDDDDD I słucham oszalałych ze szczęścia ptaków :DDDDDDDDDDDDDD

piątek, 6 maja 2011

Więcej zdjęć nie będzie

Serduszki zdjęć więcej nie będzie.

Zimni Ogrodnicy (zimne dranie raczej) załatwili ją w tym roku na amen. Ze ślicznych, bielusieńkich kwiatuszków zostały smętne, brązowe dyndoły. Jestem zła.

Orzech koło domu i grujecznik pod płotem są w stanie opłakanym - będą musiały się raz jeszcze wysilić. Zawilce szlag trafił i zamiast zawilcowych chaszczy mam zawilcowy kompost.

Trawiłam dwa dni. Dziś mi złość zaczyna mijać. Może jak się wyśpię, to mi całkiem przejdzie?















Gwoli ścisłości: "zimni ogrodnicy", to Pankracy, Serwacy i Bonifacy do spółki z zimną Zośką. Ich dni w roku to odpowiednio 12, 13, 14 i 15 maja - ostatnie dni przymrozków wiosennych. Jak widać, w tym roku się pospieszyli i mam nadzieję, że w dniu imienin dadzą biednemu zielsku żyć.

wtorek, 3 maja 2011

Duma...

... mnie rozpiera :D

Nie dlatego, że SAMA poszłam do zoo.

Nie dlatego też, że całe je obeszłam.

Nie dlatego, że wyjątkowo tym razem, nie zapomniałam aparatu i nawet go użyłam ;D

I nie dlatego, że udało mi się zrobić zdjęcie pawiowi :DDDDD





Tylko dlatego, że ten wspaniały pokaz był przeznaczony........ dla mnie :DDDDDDDDDDD

Kiedyś, kiedyś, kiedy Nanoświnka była Malutkim Prosiaczkiem i jeszcze nano-człowieczkiem, poszła do zoo. Zobaczyła pawia i wrzasnęła, a wydawać odgłosy paszczą, to ona do dziś potrafi :). Wziąwszy pod uwagę, że to była wiosna (jak teraz) i namiętność drobiu do silnej aktywności estetycznej oraz śpiewaczej (sic! :DDDDDDD) w tym okresie była potężna, ptaszor zareagował prawidłowo: zaprezentował atuty :DDDDDDDDDD

Wczoraj zobaczyłam pawia w dziecięcym zoo na Malcie. Przypomniałam sobie wrzask dzieciny i obejrzawszy tyły (matko, ale byłby obciach jakby się kto zorientował co robię) wrzasnęłam.

Krew nie woda, a efekty wrzasku powyżej :DDDDDDDDDD Podryw był nie tylko wizualny, a ptaszysko nie ograniczyło repertuaru śpiewaczego do rozdzierających wrzasków: cudowny ogon zadrżał i.............. ZASZUMIAŁ! I to było dopiero niesamowite!

A potem ptak pokazał mi nie mniej efektowny kuper


i zostałam zdradzona na rzecz .... malutkiej, czarnej i czubatej kurki z tej samej woliery :DDDDDDDDDDDDD


p.s.: Wiecie, paw jest symbolem wiosny i odradzającego się życia? Ja dowiedziłam się dzisiaj :) I paru innych rzeczy o pawiu także :)