sobota, 22 grudnia 2012

Anieli

Przylecieli do pracowni i usiedli na stole.
 
I śpiewają ochrypłymi głosami, bo zdarli gardła od tego śpiewu z wielkiej radości :DDDDD Uwielbiają Święta :DDDDDD


Myślę sobie, że anioły, to nie cudownie piękne duchy. Myślę, że to boskie stworzenia - takie jak my. Myślę, że spotykamy je na codzień, choć tego może nie widzimy? Albo może nie umiemy i nie chcemy zobaczyć, że tylu ich żyje wśród nas?
 
I dalego życzę Wam na Święta i Nowy Rok (i na całe życie) żebyście zauważali i spotykali aniołów jak najczęściej i sami jak najczęściej nimi bywali :)
 
Wesołych Świąt :)
 
 
p.s.: Wybaczcie mi fatalne zdjęcie zrobione komórką: musiałam się spieszyć, bo lecieli dalej i tylko na moment przysiedli coś zaśpiewać :DDDDDDD Obiecali, że jeszcze przylecą, w kościołowych ubraniach, i nawet kumpla przyprowadzą :DDDDDDD

sobota, 15 grudnia 2012

Unplugged

Prąd mi wyłączyli. 

Tak ot. Bez ostrzeżenia. 

Przemknęło mi przez głowę, że znowu zapomniałam zapłacić rachunek za wspomnianą usługę, ale nie - ostatnio się pilnuję :DDDDDDD Nawet sobie odpowiednią skrzyneczkę zrobiłam na kwitki do zapłacenia :DDDDDDDDDDD

Psy zakopały się pod kocem. Kot zakopał się pod psami - nasz piec bez prądu zamiera i w stary dom natychmiast zaczyna grać rolę lodówki. Panowie Prądowi naprawiający tuż obok nas linię wysokiego napięcia, zapytani o przewidywany czas usunięcia awarii, wypowiedzieli się enigmatycznie i wymijająco. Najwyraźniej im też energii brakowało. Marzłam dalej.

W końcu zmarzłam tak, że wzięłam aparat do ręki i wyszłam z domu :DDDDDDDDDD Zrobiło mi się stanowczo cieplej :DDDDDDDDDD I zaraz wróciło mi marzenie o kominku. Pokręciłam się wokół domu, nic nie zrobiłam, ale wpadłam na pomysł. 



Jakiś czas temu ukleiłam sobie powyższe  domki-lampioniki. Postanowiłam sprawdzić jak wyjdą zdjęcia w nocy na śniegu i robiąc foty, terroryzowałam Rodzinę, każąc im powyłączać wszystko świecące, bo mi  zaświetlało plan :DDDDDDDD 

Tak więc Rodzina siedziała w ciepłym choć ciemnym domu (no może nie całkiem, bo uznali, że laptopy dają wystarczającą do przetrwania ilość luksów), a ja miotałam się na mrozie wokół cieplutkich od świeczek skorupek :DDDDDDDDDD

I wiecie co? ŚWIĘTA IDĄ :D


czwartek, 13 grudnia 2012

Mrożonki czyli pochwała niedbalstwa :DDD

Z powodu wejścia w posiadanie młodego kota choinki w tym roku mieć nie będziemy. 

Kot energicznie rozprawia się z wszelkimi dyndadełkami, nie wyłączając klosza do lampy nad stołem. Wizja Plastra powieszonego za chudą szyjkę na sznureczkach od choinkowych ozdób, tudzież sztufada z kota wypełniona po brzegi resztkami bombek, przyprawiła nas o gęsią skórę i postanowiliśmy, że w tym roku uczcimy Boże Narodzenie bez świerka, jodełki czy innej daglezji.

Ale co tam - na szczęście ogród sam się ozdobił: na starych jabłonkach wiszą jeszcze wciąż jabłka. Cała masa.





Wcale nie miały wisieć - miałam je zebrać, ale jestem beznadziejną gospodynią i tego nie zrobiłam.
He! I teraz się cieszę :DDDDD Czerwone owoce w białych czapeczkach wyglądają ślicznie i jakoś weselej jest :DDDD

Czasem wiszą parami, przytulone do siebie.

A czasem pojedynczo i chełpią się pięknym kolorem i nakryciem głowy haute couture :DDDDD

A jeszcze kiedy indziej tłoczą się na gałązkach.

Z mojego niedbalstwa wynikła jeszcze jedna dobra rzecz:

Takich dziur jest więcej, a to ich twórca:

Teraz ogród pełen jest kosów :DDDD Cichutko, jak cienie, przelatują z gałęzi na gałąź i zapamiętale dziobią jabłka :DDDD 

Mam nadzieję, że są w stanie strawić takie jabłkowe lody :DDDDD

poniedziałek, 19 listopada 2012

Płomyczki

Strasznie się zaziębiłam. 

Siedzę w domu i przeżywam męki. Wszędzie walają się chusteczki do nosa, a mój organ powonienia zaczął przypominać okazały pomidor. Od ciągłego wycierania, jutro, będzie przypominał łuszczącą się czerwoną cebulę. 

I gardło mnie strasznie boli.

I oczy mnie szczypią.

I gadać nie mogę, i nos mam zatkany i ciągle boli mnie głowa. 

Fajnie tylko, że na orzechu pod oknem przesiadują dzięcioły i sikorki. Czasem widuję malutkiego strzyżyka :D A najfajniej, że w tym roku znowu odwiedzają drzewo wiewiórki :D Wybierają spomiędzy liści, z płaskiego dachu szopki, orzechy i wynoszą je do gniazd, powiewając rdzawymi ogonami. Chyba mieszkają na świerkach sąsiada :)

Niech sobie będą te świerki jeśli mogę mieć za sąsiadki wiewiórki. Dzięki nim jesień nie jest taka maniakalno-depresyjna :)



Hm - jak to jednak dobrze być "śmieciugą" :DDDDDDDDD Te kasztanowcowe liście tak sobie czekały, czekały, a teraz mogę je wynieść w końcu na kompost :DDDDDDDDDDDDDD

czwartek, 1 listopada 2012

Ha, ha!

Najpierw przeproszę, że nie odpisałam na pozostawione pod poprzednim wpisem komentarze - bardzo przepraszam. Jakoś tak było, że nie mogłam i nie chciałam wcale pisać - za mocno wiało. W każdym razie w mojej okolicy wieje mniej, a nawet (czasem nawet często) wychodzi słońce. I chociaż opadły już wszystkie liście z jaworów, to i tak jest dobrze. Dużo lepiej niż było trzy tygodnie temu. I dobrze, że jesteście - dziękuję :)

W ubiegłą sobotę, o siódmej rano, w ogóle na moment wszystko smutne ucichło, bo pojawiła się PACZKA :DDDDD I jakoś tak zrobiło mi się cieplej :DDDDDD Bo paczka zawierała TO:


TO, zajmowało mnie bardzo długo, ale w końcu jest i chociaż przez kilka dni nie mogłam spokojnie usiąść i pooglądać, to w końcu dziś mi się udało :DDDDD 

No i nie wiem co dalej mam napisać? Może tylko to, że się świetnie bawiłam? I że się pomarszczyłam pod oczami, bo się ciągle śmiałam? I że pamiętam część tych cudownych wierszy z kupowanych nałogowo przez Mamę Przekrojów? 

I tylko jeszcze pokażę kilka obrazków ze środka, bo dziś padam na nos :D










Jutro wrzucę więcej na PORTFOLIO :D

No i byłabym zapomniała o najważniejszym: książkę wydała NASZA KSIĘGARNIA i już za moment 7 listopada będzie w sprzedaży  :DDDDD
Dziękuję :DDDDDDDDDDDD

czwartek, 4 października 2012

Plaster

Na dziurę w sercu.

Ta dziura jeszcze trochę krwawi. Za chwilę zacznie się goić, a potem zostanie ślad. Jak po każdej dziurze w sercu.

Ale Plaster zostanie. 



Ten duży to Krzyś, a ten malutki to Plaster.

czwartek, 30 sierpnia 2012

Siga, siga :)

Znaczy tyle co "spokojnie, spokojnie".

Jestem spokojna. Głównie dlatego, że nikt, chwilowo, nie każe mi latać :D Również dlatego, że inaczej się nie da tutaj żyć. I dlatego też, że jest koszmarnie gorąco i kiedy leżę w nocy w łóżku, gryzą mnie sknipes (to takie małe, krwiożercze potworki, których prawie nie widać, a żrą z mocą wściekłego psa i swędzą te ugryzienia straszliwie), to zastanawiam się czy podnieść rękę i się podrapać, bo mogę się spocić z wysiłku :DDDDDDDDDDD

Zdjęć chwilowo nie robię. Znaczy robię, ale tylko te niezbędne - dokumentacyjne, dla potrzeb Polskiej Misji Archeologicznej w Pafos pod wodzą Pana doktora Henryka Meyzy. Na zrobienie innych nie mam siły z przyczyn powyższych. 

Dziś udało mi się jakimś cudem dopaść, zabłąkany w przestworzach, internet. Miesiąc temu byłam w innym, równie gorącym kraju, gdzie tak jak tutaj mogłam stać pod figą i obżerać się nieprzyzwoicie słodkimi owocami. Raz jeden zechciało mi się wziąć aparat do ręki i na przedziwnym, skalistym brzegu zasypanym .......... kolekcją plastikowego obuwia plażowej proweniencji, popstrykałam to co mnie tam zadziwiło i zachwyciło. 

I wcale nie było to morze.



Na skałach znalazłam  wyrzucone przez morze stworzenia.

 Dziwne foki czy mureny.

 Albo umierające wieloryby.

Znalazłam też rozbitków z tonącego statku, wołających o ratunek, a może wcale nie? Może to boskie próby stworzenia? W końcu podobno wyszliśmy z morza. Nawet nosimy je w sobie - we łzach.

Były dziwne drzewa storturowane wiatrem, a może właśnie wygłaskane na kształt japońskich bonsai?

 Były sceny jak z szekspirowskiego "Tytusa Andronikusa".

I mogłam sprawdzić czy w tej przedziwnej pieczarze z drzew i krzewów Afrodyta czesze włosy :)


Hmmmmmmmmm, chyba jednak jest mi ciut za gorąco - idę już spać. A jak chcecie zobaczyć jak wyglądało to samo miejsce oczami innego patrzącego, (odwróconego w drugą stronę :DDDDDDDD), to zajrzyjcie tu.

Dobranoc :)

Kasiu - wciąż nie wiem czy uda mi się uruchomić Skype. Wybacz :)

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Jestem spokojna.

Jestem bardzo spokojna. Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Wcale nie jestem spokojna!!!!!!!!!!!!!!! Siedzę nad spakowanymi walizkami i czekam na chłopa, a histeria w moim środku urosła do rozmiarów gigantycznej kluchy!!!!!!!!!!!!!!!!!! I mi oddychać nie daje!!!!!!!!!!! Czy mnie przepuszczą z bagażami? Czy mi ich nie zgubią? Dlaczego nie mogę znaleźć kłódeczki do walizeczki? Gdzie jest to cholerstwo? Czy ja w ogóle muszę latać samolotem? Czy ktoś inteligentny nie mógłby wymyślić jakiegoś milszego i mniej wbrew naturze środka lokomocji? Czy nie mogłabym się teleportować jak u Lema? Przecież prabladawce mogły - no nie?

Boszszszszszsz................. Agata każe mi oddychać - ma rację. Rysowanie futerka na zającu pomaga trochę - to macie zająca, bo znalazłam jeszcze jakieś inne liście.
Pa!




O, a na karcie z aparatu znalazłam zdjęcia sprzed roku - cypryjskie - myślałam, że je wywaliłam :D



Dobra - wyłączam komputer i idę obgryzać paznokcie. Pa!

sobota, 18 sierpnia 2012

Ręce mnie swędzą

Nie, nie poparzyłam pokrzywami.

I nie mam świerzbu :DDDDDDDDDDDD

Zaswędziały, bo znalazłam w przewodniku po Chorwacji, zasuszone liście z ubiegłego roku. Liście są figowe :DDDDDDD I nawet jeszcze pachną figą - miękko, trochę mdło, ale cudownie. No coś przecież musiałam z nimi zrobić, no nie? Co mają tak samotnie leżeć jak z szyszkami i dziwnymi żołędziami dębu ostrolistnego dawno już coś zrobiłam?

No to zrobiłam :DDDDDDDDDDD I klonowe noski spod bloku moich Rodziców też się przydały :DDDDDDD


Kurczeblade, kurczeblade - wychodzi, że napisałam dziś trzeciego posta. Chyba muszę sobie odbić za dwa miesiące milczenia :DDDDDD 

A jakbym nie gadała, to bym pewnie po takim czasie zagadała wszystkich na śmierć normalnie :DDDDDDDDD

Chwalę się :D

A co tam :DDDDDDDDDDD

MAM WŁASNĄ PRACOWNIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!

Cierpliwy Małżonek opróżnił nieużywany pokój z gratów i bambetli, pomalował go wspólnie z córką i kupił mi półeczki :DDDDDDDDDDDDD I mam teraz SWOJE WŁASNE miejsce do pracy i robienia bałaganu :DDDDDDDD





Jeszcze nie wiszą różne ulubione obrazki, jeszcze nie na wszystko mam miejsce (na glinę i przyległości na przykład :D), ale to moje własne, najwłaśniejsze miejsce :DDDDDDDDDD

A zdjęcia pracowni zrobił mi też Mąż :D

Przegapiłam lato

No, jakoś tak właśnie.

Nie chce mi się pisać dlaczego. Nie warto. Trochę mi tego lata szkoda - nawet takiego ciut zapłakanego. Ale trudno. 

Za to, zmuszona przez Mężczyznę (wrócił do domu, wyłączył mi komputer i kazał się natychmiast spakować), smażyłam się leniwie na słońcu przez cały tydzień daleeeeeeeeeeeeeeeko od domu. Tak leniwie, że nawet nie chciało mi się rozbijać namiotu i gdyby nie Dzieci i Mąż, spałabym w samym śpiworze, na karimacie, pod gołym niebem :) Ale mnie uratowali :DDDDDDDDDDDDD

Za chwilę znowu zniknę na moment, ale zostawiam Wam obrazek namalowany dla Oliwy Z Oliwek  - Dziękuję Pani Redaktor :D



Zajrzyjcie - tam lato trwa ciągle :)

czwartek, 5 lipca 2012

Bzik ogrodowy :DD

W ogródku mam łączkę. Przywiózł mi jej nasionka Szanowny Małżonek z wojaży po Stanach Zjednoczonych (Kochany - nie spodziewałam się, że pomyśli, że najbardziej ucieszą mnie właśnie te nasiona).

Na łączce, w zeszłym roku, kwitły różności: drobne maczki, eszolcje, zwykłe niebieskie bławatki, bielusieńkie rogownice, nagietki i inne, o niezidentyfikowanej nazwie, roślinki. W tym roku łączka zakwitła........... lnem trwałym! Mam go w ogrodzie od zawsze, ale widać nie zauważyłam w ubiegłym roku jego sieweczek w łące. Ten fragment mojej rabaty wyglądał przez miesiąc jakby spadł tam kawałek nieba :D A teraz zakwitły rudbekie i ogniste gajlardie (mają okropną polską nazwę: dzianwa :DDDDDDDDDDDDDDD). Są też małe różowe i fioletowo białe kwiatuszki i wszystko razem tworzy szaleńczy melanż :DDDDDDDD

W tej całej rozmaitości pojawiły się też inne kwiatki. Myślałam, że to też jakieś zwykłe rudbekie i dałam spokój, ale okazało się, że to przybyszki z Meksyku: ratibidy (ponoć rzadkie w Polsce, przypominają meksykański kapelusz i tak są nazywane :D) :D I już u mnie zostaną, bo są niesamowite :DDDDDDDDDD Kliknijcie w obrazek i zobaczcie jak tańczą :DDDDDDDDDDDDD




Po tej w czerwonej spódniczce widać nawet latynoski rodowód - popatrzcie z jakim wdziękiem tupie nóżką :DDDD A te dwie maleńkie, po prawej,  są jeszcze niegotowe do tańca: jeszcze nie dorosły i mają za malutkie spódniczki :)  Za to te pośrodku już ćwiczą pląsy, a jedna nawet tańczy tango z robalem :DDDDDDDDDDDDDD

sobota, 30 czerwca 2012

Plum!

Tak sobie marzę.

Że się moczę w niebieściutkiej i ciepłej wodzie. Że się w niej wręcz rozpuszczam. I że w tej wodzie pływają rozmaite stwory - no może mniej rozmaite pod względem gabarytów wolałabym :D  



Dobra - nie mam czepka w tych marzeniach - w czepku wyglądam jak potwór morski, a poza tym mam ciągle ochotę nim strzelać jak gumą do majtek :D No i czepki są takie koszmarnie nietwarzowe :DDDDDD Człowiek w czepku wygląda jak starszy brat owsika :DDDDDDDDDD Ale na obrazku wszystko można więc jest i czepek :DDDDDDDDDDD

Powyższe obrazki nasmarowałam dla Oliwy z Oliwek - zajrzyjcie sobie w wolnej chwili - fajne rzeczy tam piszą o kraju nad piękną niebieska wodą :D Może kiedyś uda mi się tam pojechać? Wszystko jest możliwe :D

sobota, 16 czerwca 2012

Wakacjiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Pilnie potrzebuję.

Szkoda, że wakacji nie można kupić na wagę w specjalnym sklepie...................... :DDDDDDDDDD 

Czytaliście "Misję Profesora Gąbki"? To była jedna z moich najulubieńszych książek: w szarej płóciennej, sztywnej okładce, bo obwolutę tak wymamłałam, że trzeba było ją w końcu wyrzucić.

Podążając za mypingami, profesor Gąbka z ekipą trafili do Nasturcji gdzie mówiło się na dzień dobry "ele mele dutki", a w szkole nie było złych stopni i oglądało się kolorowe obrazki z roślinami i zwierzętami. Był tam też sklep z "artykułami nieartykułowanymi" :DDDDDDDDDDDD Można było kupić świeżutkie "hmmmm" albo "łeeeeeeeeeeeee", jeśli stare już za bardzo się zużyło :DDDDDDD 

Szkoda, że takich sklepów nie ma gdzieś w pobliżu........ Kupiłabym sobie wakacje. Wystarczyłoby 20 deko - wybrałabym takie różowe, jak landrynki w małym sklepiku, do którego chodziłam z Tatą po najpyszniejsze na świecie bułki. 

Ale cóż - nie ma już tego małego sklepiku, nie ma już najpyszniejszych na świecie bułek i białych i różowych landrynek. Nie ma też landrynkowej lemoniady w butelkach z porcelanowym korkiem, od której kleiły się ubabrane ręce i papierowych torebek z napisem "Społem". Są za to Świnki :DDDD I te Świnki za momencik będą miały wakacje :DDDDDDDD I fajnie :DDDDDDD I dlatego od dziś się cieszą na bannerku :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

I jak zwykle wyszedł mi wpis totalnie od czapy :DDDDDDDDDDDDDDDDDD No to obrazek też będzie od czapy:


To są "pierworodne" sóweczki - wielkości małego palca :) Nie wiedziałam co mam robić na pierwszej lekcji ceramiki, na którą poszłam, więc wykluły się sówki, a potem dostały całkowicie przypadkowe kolory szkliw. Teraz mieszkają ze starymi książkami o roślinach i zwierzętach :DDDDDD

piątek, 25 maja 2012

Żaba w kurdybanku

Na co dzień mieszka na stole i pomaga mi w pracy: aportuje paszczą gumki do mazania :DDDDDD

Czasem wychodzi na spacer dla odpoczynku. Wtedy chowa się pod funkiami, żeby nikt jej nie widział, i śpiewa lirycznie.

Dziś śpiewała "Zielono mi" - utwór sprzed potopu czyli z czasów kiedy latałam po lesie ze świerkową szyszką ogryzioną przez wiewiórkę (znakomicie udawała mikrofon - szyszka, nie wiewiórka) i śpiewałam fałszywie tę samą piosenkę, przyprawiając mojego ojca o spazmy śmiechu :DDDDDDDDDDDDDDDDD

Zdjęcie kiepskie, ale sami rozumiecie: musiałam szybko biec po aparat żeby mi gdzieś nie poszła :D

"Zielono mi"
A w kominie szurum burum,
a na polu wiatr do wtóru,
a na chmurze bal do rana,
a pogoda rozśpiewana.

Zielono mi i spokojnie,
zielono mi,
bo dłonie masz jak konwalie.
Noc pachnie nam
jak ten młody las,
popielatej pełen mgły,
a w ciszy leśnej
tylko ja i ty...

A pogoda rozśpiewana,
a na chmurze bal do rana,
gada woda i sitowie,
że my mamy się ku sobie.

Zielono mi jak w niedzielę,
najmilsza ma,
dziękuję ci za tę zieleń.
Zielono mi,
bo ty, właśnie ty
w noc i we dnie mi się śnisz
i jesteś moją ciszą
w czasie złym.

Zielono mi, szmaragdowo,
gdy twoja dłoń
przy mojej śpi, niby owoc.
Zielono mi,
bo ty, właśnie ty
w noc i we dnie mi się śnisz
i jesteś moją ciszą
w mieście złym.

A pogoda rozśpiewana,
a na chmurze bal do rana,
gada woda i sitowie,
że my mamy się ku sobie,
gada woda i sitowie...

Dla tych co nie pamiętają albo nie mogą pamiętac, bo ich jeszcze nie było: śpiewał tę piosenkę  Pan Andrzej Dąbrowski. Można znaleźć na YouTube :)

poniedziałek, 21 maja 2012

Leśna żywina

Nie ma lekkiego żywota. Oj nie ma.

Ta moja też lekkiego żywota u zarania nie miała. Najpierw odpadło jej ucho, potem drugie. Potem trafiła do pieca. Po piecu, przez małą chwilkę mieszkała na oknie i było jej całkiem dobrze, ale wzięta w obroty straciła ......... paszczę.

Pracowałam nad nią dalej. W dwóch kawałkach powędrowała znowu do pieca (tylko dlatego, że ją lubię). Potem pobawiłam się klejem i to wreszcie zapewniło jej spokój. Mieszka na półce z książkami i całkiem jej dobrze :DDDDDD




Nie umiem szkliwić i pewnie nieprędko się nauczę, ale ona podoba mi się w takim nierównym ubranku :D

Ps.: Jak się komu chce pośmiać, to może zajrzeć tutaj czyli do Kasi Nauczycielki Zosi :D Dziś sprawiła mi wielką przyjemność, bo jeszcze nie widziałam co mi wyszło z jej pieca :DDDDDDDDDDD To kolejny dowód na to, że jeszcze nie umiem szkliwić, ale co tam :DDDDDDDDDDD

czwartek, 26 kwietnia 2012

Przymusowe poniedziałki

Już o nich wspominałam.

Otóż Ukochany uznał, że pracując w domu, silnie odosobniona - dziczeję. Nakazał wobec tego udać się na "jakieś zajęcia", najlepiej w pobliskim Domu Kultury. Oznajmił też, że on już był, wie jakie kursy są dostępne i ściemniać mi nie pozwoli :DDDDDDDDDDDDDD

Ponieważ pierwszymi z brzegu okazały się zajęcia z ceramiki, stwierdziłam, że na nie właśnie się zapiszę, bo na Cyprze doskonale bawiłam się kreteńskim żółtym błotkiem :DDDDDDDDD

Tak więc chodzę sobie na te zajęcia, uklepuję błoto w różne kształty i bawię się świetnie, bo czasem coś mi się udaje :DDDDDDD 

Na razie nie pokażę efektów swojego babrania w glinie, ale za to zrobiłam zdjęcia cudzych  wytworów - w tym wypadku Kasi Ponieckiej :)






W środku szyjki ma takie ładne brunatno złote szkliwo. Weszłam w posiadanie powyższego naczynia haniebnie porywając je Kasi z pracowni :DDDDDDDD

Kasia prowadzi zajęcia ceramiczna dla dzieci - Mała Świnka jest jej podopieczną :D Jak dopadnę jakiś wielki i skuteczny pilnik, to pokażę jakie fajne stwory klei moje dziecko :DDDDDDDDD