Znaczy tyle co "spokojnie, spokojnie".
Jestem spokojna. Głównie dlatego, że nikt, chwilowo, nie każe mi latać :D Również dlatego, że inaczej się nie da tutaj żyć. I dlatego też, że jest koszmarnie gorąco i kiedy leżę w nocy w łóżku, gryzą mnie sknipes (to takie małe, krwiożercze potworki, których prawie nie widać, a żrą z mocą wściekłego psa i swędzą te ugryzienia straszliwie), to zastanawiam się czy podnieść rękę i się podrapać, bo mogę się spocić z wysiłku :DDDDDDDDDDD
Zdjęć chwilowo nie robię. Znaczy robię, ale tylko te niezbędne - dokumentacyjne, dla potrzeb Polskiej Misji Archeologicznej w Pafos pod wodzą Pana doktora Henryka Meyzy. Na zrobienie innych nie mam siły z przyczyn powyższych.
Dziś udało mi się jakimś cudem dopaść, zabłąkany w przestworzach, internet. Miesiąc temu byłam w innym, równie gorącym kraju, gdzie tak jak tutaj mogłam stać pod figą i obżerać się nieprzyzwoicie słodkimi owocami. Raz jeden zechciało mi się wziąć aparat do ręki i na przedziwnym, skalistym brzegu zasypanym .......... kolekcją plastikowego obuwia plażowej proweniencji, popstrykałam to co mnie tam zadziwiło i zachwyciło.
I wcale nie było to morze.
Na skałach znalazłam wyrzucone przez morze stworzenia.
Dziwne foki czy mureny.
Albo umierające wieloryby.
Znalazłam też rozbitków z tonącego statku, wołających o ratunek, a może wcale nie? Może to boskie próby stworzenia? W końcu podobno wyszliśmy z morza. Nawet nosimy je w sobie - we łzach.
Były dziwne drzewa storturowane wiatrem, a może właśnie wygłaskane na kształt japońskich bonsai?
Były sceny jak z szekspirowskiego "Tytusa Andronikusa".
I mogłam sprawdzić czy w tej przedziwnej pieczarze z drzew i krzewów Afrodyta czesze włosy :)
Hmmmmmmmmm, chyba jednak jest mi ciut za gorąco - idę już spać. A jak chcecie zobaczyć jak wyglądało to samo miejsce oczami innego patrzącego, (odwróconego w drugą stronę :DDDDDDDD), to zajrzyjcie tu.
Dobranoc :)
Kasiu - wciąż nie wiem czy uda mi się uruchomić Skype. Wybacz :)