czwartek, 30 sierpnia 2012

Siga, siga :)

Znaczy tyle co "spokojnie, spokojnie".

Jestem spokojna. Głównie dlatego, że nikt, chwilowo, nie każe mi latać :D Również dlatego, że inaczej się nie da tutaj żyć. I dlatego też, że jest koszmarnie gorąco i kiedy leżę w nocy w łóżku, gryzą mnie sknipes (to takie małe, krwiożercze potworki, których prawie nie widać, a żrą z mocą wściekłego psa i swędzą te ugryzienia straszliwie), to zastanawiam się czy podnieść rękę i się podrapać, bo mogę się spocić z wysiłku :DDDDDDDDDDD

Zdjęć chwilowo nie robię. Znaczy robię, ale tylko te niezbędne - dokumentacyjne, dla potrzeb Polskiej Misji Archeologicznej w Pafos pod wodzą Pana doktora Henryka Meyzy. Na zrobienie innych nie mam siły z przyczyn powyższych. 

Dziś udało mi się jakimś cudem dopaść, zabłąkany w przestworzach, internet. Miesiąc temu byłam w innym, równie gorącym kraju, gdzie tak jak tutaj mogłam stać pod figą i obżerać się nieprzyzwoicie słodkimi owocami. Raz jeden zechciało mi się wziąć aparat do ręki i na przedziwnym, skalistym brzegu zasypanym .......... kolekcją plastikowego obuwia plażowej proweniencji, popstrykałam to co mnie tam zadziwiło i zachwyciło. 

I wcale nie było to morze.



Na skałach znalazłam  wyrzucone przez morze stworzenia.

 Dziwne foki czy mureny.

 Albo umierające wieloryby.

Znalazłam też rozbitków z tonącego statku, wołających o ratunek, a może wcale nie? Może to boskie próby stworzenia? W końcu podobno wyszliśmy z morza. Nawet nosimy je w sobie - we łzach.

Były dziwne drzewa storturowane wiatrem, a może właśnie wygłaskane na kształt japońskich bonsai?

 Były sceny jak z szekspirowskiego "Tytusa Andronikusa".

I mogłam sprawdzić czy w tej przedziwnej pieczarze z drzew i krzewów Afrodyta czesze włosy :)


Hmmmmmmmmm, chyba jednak jest mi ciut za gorąco - idę już spać. A jak chcecie zobaczyć jak wyglądało to samo miejsce oczami innego patrzącego, (odwróconego w drugą stronę :DDDDDDDD), to zajrzyjcie tu.

Dobranoc :)

Kasiu - wciąż nie wiem czy uda mi się uruchomić Skype. Wybacz :)

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Jestem spokojna.

Jestem bardzo spokojna. Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.Jestem spokojna.

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Wcale nie jestem spokojna!!!!!!!!!!!!!!! Siedzę nad spakowanymi walizkami i czekam na chłopa, a histeria w moim środku urosła do rozmiarów gigantycznej kluchy!!!!!!!!!!!!!!!!!! I mi oddychać nie daje!!!!!!!!!!! Czy mnie przepuszczą z bagażami? Czy mi ich nie zgubią? Dlaczego nie mogę znaleźć kłódeczki do walizeczki? Gdzie jest to cholerstwo? Czy ja w ogóle muszę latać samolotem? Czy ktoś inteligentny nie mógłby wymyślić jakiegoś milszego i mniej wbrew naturze środka lokomocji? Czy nie mogłabym się teleportować jak u Lema? Przecież prabladawce mogły - no nie?

Boszszszszszsz................. Agata każe mi oddychać - ma rację. Rysowanie futerka na zającu pomaga trochę - to macie zająca, bo znalazłam jeszcze jakieś inne liście.
Pa!




O, a na karcie z aparatu znalazłam zdjęcia sprzed roku - cypryjskie - myślałam, że je wywaliłam :D



Dobra - wyłączam komputer i idę obgryzać paznokcie. Pa!

sobota, 18 sierpnia 2012

Ręce mnie swędzą

Nie, nie poparzyłam pokrzywami.

I nie mam świerzbu :DDDDDDDDDDDD

Zaswędziały, bo znalazłam w przewodniku po Chorwacji, zasuszone liście z ubiegłego roku. Liście są figowe :DDDDDDD I nawet jeszcze pachną figą - miękko, trochę mdło, ale cudownie. No coś przecież musiałam z nimi zrobić, no nie? Co mają tak samotnie leżeć jak z szyszkami i dziwnymi żołędziami dębu ostrolistnego dawno już coś zrobiłam?

No to zrobiłam :DDDDDDDDDDD I klonowe noski spod bloku moich Rodziców też się przydały :DDDDDDD


Kurczeblade, kurczeblade - wychodzi, że napisałam dziś trzeciego posta. Chyba muszę sobie odbić za dwa miesiące milczenia :DDDDDD 

A jakbym nie gadała, to bym pewnie po takim czasie zagadała wszystkich na śmierć normalnie :DDDDDDDDD

Chwalę się :D

A co tam :DDDDDDDDDDD

MAM WŁASNĄ PRACOWNIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!

Cierpliwy Małżonek opróżnił nieużywany pokój z gratów i bambetli, pomalował go wspólnie z córką i kupił mi półeczki :DDDDDDDDDDDDD I mam teraz SWOJE WŁASNE miejsce do pracy i robienia bałaganu :DDDDDDDD





Jeszcze nie wiszą różne ulubione obrazki, jeszcze nie na wszystko mam miejsce (na glinę i przyległości na przykład :D), ale to moje własne, najwłaśniejsze miejsce :DDDDDDDDDD

A zdjęcia pracowni zrobił mi też Mąż :D

Przegapiłam lato

No, jakoś tak właśnie.

Nie chce mi się pisać dlaczego. Nie warto. Trochę mi tego lata szkoda - nawet takiego ciut zapłakanego. Ale trudno. 

Za to, zmuszona przez Mężczyznę (wrócił do domu, wyłączył mi komputer i kazał się natychmiast spakować), smażyłam się leniwie na słońcu przez cały tydzień daleeeeeeeeeeeeeeeko od domu. Tak leniwie, że nawet nie chciało mi się rozbijać namiotu i gdyby nie Dzieci i Mąż, spałabym w samym śpiworze, na karimacie, pod gołym niebem :) Ale mnie uratowali :DDDDDDDDDDDDD

Za chwilę znowu zniknę na moment, ale zostawiam Wam obrazek namalowany dla Oliwy Z Oliwek  - Dziękuję Pani Redaktor :D



Zajrzyjcie - tam lato trwa ciągle :)