No niech mi kto wyjaśni jak on to robi?
Jak to się dzieje, że wstaję od stołu tylko po łyżeczkę albo inną duperelę, a jak siadam z powrotem, to zwykle nie mam już co jeść? Nie ma śladu po kocim pobycie na stole (prócz jednego razu: kiedy przyszedł prosto z piwnicy z węglem i to zdemaskowało - zostawił pieczątki na obrusie), ale żarcia też nie ma.
Czy on lewituje nad wszystkimi talerzykami, imbrykami, koszyczkami i nożami? Jak to jest, że ze stołu nie spada dżem, musztarda albo kubek z herbatą? A może siłą umysłu sprawia, że to na co ma ochotę wpada mu wprost do paszczy? A może ma ciało jak Barbapapa (dobranocka taka - jak kto jest taki stary jak ja, to pamięta, a jak nie, to należy na YouTube pooglądać) i umie sprytnie zrobić wygibasa w stronę rybki lub kiełbaski albo li też salcesoniku?
Albo ja jestem niedojda..... i nie dorosłam kotu i psom do pięt? :DDDDDDD