czwartek, 15 maja 2014

Kop

Potrzebowałam go. 

Potrzebowałam bardzo. I dostałam :DDDDDDD Cios prosto w serce :DDDDDDDDD

Najpierw, w piątek rano, dostałam następującego maila:

Szanowna Pani
Bardzo chciałam podziękować za książkę "Co robią mrówki". Jest po prostu rewelacyjna. Nie wiem, na ile zostanie doceniona przez ogół czytelników, których wiedza o przyrodzie kończy się na znajomości komara. Ale my z mężem jesteśmy przyrodnikami i ta książka nas oczarowała i zmusiła do przypomnienia sobie kilku rzeczy. Oglądamy ją z córką już trzy miesiące i ciągle odnajdujemy coś nowego. I wszystko się zgadza (choć co do niektórych gatunków mieliśmy inną interpretację) ! Po pierwszych wędrówkach po lesie wiosną szukaliśmy rodziną bohaterów książki na żywo. Największą radość sprawiła nam skulica. Bo zanim trafiliśmy na stronę internetową (wczoraj) byliśmy przekonani, że prosionki z książki to skulice. I już nie będziemy tego odkręcać ;)
Jeszcze raz dziękujemy za pracę, jaką Pani włożyła w te ilustracje i chylimy czoła.
Pozdrawiam serdecznie :)
Małgorzata Rudy 
Było w piątek paskudnie, ale tak mi się zrobiło jakoś ciepło na sercu, że pozbierałam kichające i zasmarkane ciało w garść i poleciałam na warsztaty. Tam spotkałam Panią Joannę Wachowiak, która adoptowała "Mrówki" dla swojej córki. Następnego dnia dostałam list:
Pani Kasiu,
Przekazuję od córki podziękowania za książkę . Wczoraj nie mogłam jej od mrówek oderwać. Szczególną uciechę miała z wyszukiwania zabawnych detalików - mrówka na klozecie ubawiła ją setnie.
(A na obiad mieliśmy dziś placki ziemniaczane :))
Pozdrawiam,
Joanna Wachowiak.

Serce zdało mi się obłożone termoforem wypełnionym wrzątkiem :DDDDD (Placki wyjaśnię wkrótce :DDDDD). A w niedzielę zamachy na ten, jakże pożyteczny, organ osiągnęły apogeum. Dziabnięto mnie rysunkiem. Takim:

Jest wspaniały i uczyniony specjalnie (!!!!!!) dla mnie. Pod okiem Pani Kamili Tychańskiej napracowały się przedszkolaki z Zakrzowa, z przedszkola o wdzięcznej nazwie „Leśne Duszki" :))))))) Myślałam, że będę musiała schować się pod stół w kafejce, bo przeszłam nagłą metamorfozę: z kobiety zmieniłam się w pandę wielką :DDDDD Sytuację uratowały chusteczki no nosa :DDDDDDD Przestałam wprawdzie być pandą, ale przez chwilę wyglądałam jak świnka morska z zapaleniem spojówek :DDDDDDDDD

Może to i nudne, że tak ciągle mrówki i mrówki ("do jasnej neonówki" - ;b), ale wiecie co? Postawiły mnie te dziabnięcia do pionu :DDDDDDD Wycieram nos, prostuję plecki i do roboty nad odmiennym biotopem:DDDDDD