czwartek, 30 października 2014

Grzebnęłam raciczką

.... i znalazłam zdjęcia z wakacji.

Dawno, dawno temu, pojechaliśmy na Hvar - cudowną wyspę pachnącą lawendą wzdłuż i wszerz. Mieszkaliśmy przez kilka dni na polu namiotowym nad maleńką zatoczką. Czasem spokój mąciły straszliwe statki wycieczkowe. Poza tym rozbrzmiewały tylko pokrzykiwania dzieci, moczących się wodzie od rana do wieczora, nawoływania matek do posiłków, których porami nikt się szczególnie przejmował i szaleńcze ćwierkanie cykad.

Wakacje marzeń. Raj, prawie, na ziemi. A tuż obok, za wałem szaleńczej masy kłujących krzaków, całkiem inne miejsce. Storturowane wiatrem i uderzeniami fal: jakby morze się wściekło na małą bezbronną wysepkę i targało ją bezlitośnie w ataku szału.

Poskręcane, wypłowiałe od słońca rośliny, kawałki pni, przegniłe i udające skały i skały udające korę karłowych dębów i gałęzie porozrzucane i pobielałe jak kości - chciałabym znowu tam pojechać.












Jak widać wyspa nie daje się morzu - i tak malutkie, twarde roślinki wystawiają pędy wszędzie gdzie tylko się da.

Errata: wcześniej już puisałam o tym mejscu tutaj.

środa, 29 października 2014

Spacer

Siedzę przed kompem i znowu nadrabiam zaległości. I tęsknię żeby wyjść gdzieś i połazić. 

E tam - skończę robotę, to sobie gdzie pójdę :) 

Tęskno mi się zrobiło, bo przypadkiem weszłam do katalogu ze zdjęciami sprzed kilku tygodni, ze świetnego pleneru. Umarł mi aparat i Szanowny Małżonek użyczył swego, ale jeszcze go nie oswoiłam i brakuje mi obiektywu: jednym słowem nienajlepsze te zdjęcia, ale i tak mnie cieszą :) Łaziłam sobie, nogi zamoczyłam, zaziębiłam się trochę, ale w bagna mają nieodparty urok - warto było.

Tak płonie bagno :DDDDD














Wiecie, nawet odechciało mi się odlatywać do ciepłych krajów. A może by tak polecieć gdzie w góry? Albo przynajmniej na ten spacer? Hm............... :DDDDDD

środa, 22 października 2014

Jesienią trzeba zajrzeć do Krakowa....

gdy kwitną arrasy u kwiaciarek,
a święci mistrza Wita mają włosy
złotymi bajglami przewiązane
i kupić anioła drewnianego
i trzymać go za skrzydła, by nie uciekł
z obłokiem gołębi gdzieś pod niebo.
Zagubić się wśród ulic i zaułków.

I pewnie znowu zabraknie mi czasu na wszystko..... Ale i tak będzie świetnie!
Zobaczę Przyjaciół i znajomych. Będziemy gadać bez końca, a B. wyjmie ze swojej czarodziejskiej spiżarni najlepsze na świecie marynowane gruszki i rydze.......... I będę mogła je SAMA CAŁE zjeść :DDDDDDD

Lubię jeździć do Krakowa z jeszcze innego powodu. Z tego samego powodu wracam stamtąd zawsze obładowana jak juczny osioł i z rękami jak gibbon :DDDDDD Jadę na Targi Książki!!!!!!!!

W zeszłym roku, dopadłyśmy z B. cudowny album Sebastiao Salgado: Genesis. Obie kupiłyśmy po ciężkim straszliwie tomiszczu (waży chyba ze 6 kilo?), a potem, w drodze do domu, zastanawiałyśmy się co nam przyszło do głowy? Trzeba było kupić album  w sieci :DDDDDDD

Ale to zawsze tak jest: Veni Vidi Vici :DDDDD  A właściwie Veni Vidi Emi - czyli przybyłem, zobaczyłem, kupiłem :DDDDDDDDDD No, po prostu - nie mogę się powstrzymać kiedy dookoła tyyyyle książek :DDDDDD Ciekawe z czym wrócę w tym roku? Pewnie z czymś ciężkim :DDDDD

A poza tym mocno trzymajcie za mnie kciuki: od kilku dni mam swój własny, śliczny, pachnący i prawie dziewiczy (trochę tylko wyoglądany) egzemplarz „Opowiem ci, mamo, co robią żaby”!!!!! I cieszę się okropecznie!

Tak wygląda:




A w Krakowie będę w tę sobotę, na Targach, o 17.00. I wiecie co? Przyjdźcie, odwiedźcie mnie, i Marcina Brykczyńskiego, i jeszcze Daniela de Latour, i zawsze usmiechniętą i wesołą  Ewę Kozyrę-Pawlak i Martę Kurczewską :) Będziemy na stoisku Naszej Księgarni - D37. Będzie fajnie :DDDDDDD

p.s.: Wybaczcie te fatalne zdjęcia - aparat mi umarł.............. Musiałam zrobić komórką. Dobrze jednak mieć komórkę :DDDDDD