czwartek, 24 grudnia 2015

Życzenia :)

Wczoraj Mąż zagnał mnie do sklepu. Z komputeraliami. Oglądał, porównywał, sprawdzał, dręczył sprzedawców, a Ci ochoczo, razem z nim, grzebali w telefonach, smartfonach, softłerach, hardłerach i tylko Opiekun Wszystkich Małych Stworzonek wie w czym jeszcze. Byli szczęśliwi tak bardzo jak tylko mężczyźni szczęśliwi być mogą (pomijam sytuację mecz-stadion - Ukochany, na szczęście, nie pała namiętnością do piłki nożnej - ufffffffffff)

Ja też byłam szczęśliwa. W kąciku przeznaczonym dla dzieci nie było dzieci (dzieci z obłędem w oczach i błagalnym jękiem na ustach biegały  między półkami z zabawkami). Był za to stoliczek. I kredki. I papier był.

Narysowałam sobie coś co mi przyszło do głowy między tymi wszystkimi "dobrami" i miałam to namalować pięknie w domu, ale najnormalniej w świecie, nie zdążyłam, więc proszę:



Życzę Wam żebyście spotykali na swojej drodze dobrych ludzi, żebyście umieli się uśmiechać, żebyście umieli być spokojni i silni i jeszcze życzę Wam Przyjaciół. Ja ich mam i to jest najlepsze co mogę sobie wyobrazić. 

Wyszło niezgrabnie i naiwnie, ale tak dziś myślę. A teraz idę dokończyć barszczyk :) 

WESOŁYCH ŚWIĄT :D

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Pora na dobranoc.....

..., bo już księżyc świeci - śpiewał Pan Mieczysław Czechowicz na zakończenie jednej z moich ulubionych bajek: „Misia Uszatka".
Obsesyjnie kochałam niedźwiedzie: Kubusia Puchatka (ale tego z książki, której Mama długo nie pozwoliła mi czytać samej w obawie o utrwalenie błędnej ortografii :DDDDD), Misia Uszatka, Pafnucego (stworzonego przez Panią Joannę Chmielewską). Kochałam niedźwiedzia Pana Adamsa. Były i inne misiowe bajki, ale nie chce mi się ich teraz przypominać.

Wielką namiętnością darzyłam moje dwa pluszowe misie. Jeden postradał żywot w czasie Wielkich Porządków: został wywalony przez Mamę do śmieci - wyglądał jak wymamłany pluszowy zewłok - ofiara pająka. Strasznie się wtedy obraziłam chociaż miałam lat dwadzieścia z okładem i małe dziecko. Drugi ukochany miś wciąż ze mną jest: ma protezę oka, naderwane ucho i jego czarne futerko już tylko w mojej pamięci jest czarne - dla innych to „to wyleniała i zrudziała ohyda”. Wytrzymał nawet serię wodnych zastrzyków „dobrzusznych” i tylko przytomna uwaga Taty uratowała jego trocinowe wątpia od zgnilizny. 

Niedźwiedzie kocham nadal. Niedawno odkryłam, że jest taki film „Mój brat niedźwiedź”, a „Meridę Waleczną” oglądałam chyba kilkanaście razy. Bo lubię. Mogę w końcu - co nie? :DDDD

I w końcu dorobiłam się własnych niedźwiedzi: Urszuli i Urszulki. Wielkiej i małej niedźwiedzicy. 


Teraz jeszcze dostają głos od Tomka Ogrodowczyka - jak ptaki w ”Sekretnym życiu ptaków”, ale już za moment wstaną, przeciągną się i pójdą w świat. Póki co, drzemią spokojnie, bo w ich świecie na szczęście pada śnieg :)

środa, 2 grudnia 2015

Skrzydła

Najpierw wyleciały pszczoły.

Długo kłębiły się, bzyczały, podnosiły temperaturę (nie ma się co dziwić: w ulu potrzebują stale ponad 30 stopni! i same świetnie ją regulują :), ale w końcu wyroiły się i poleciały.

Potem, pewnego deszczowego dnia, zeszłam do piwnicy - na brzegu pieca siedziało dwóch gości:



Posiedzieli chwilę, pogadali, pomuzykowali, pogłaskali czule zwierzaki i ziuuuuuuuuuuu - polecieli. W końcu pora odlotów. Ciekawe, że nie polecieli na południe tylko do Szwajcarii - mam nadzieję, że przyniosą szczęście domom, w których zamieszkali. Mam nadzieję, że dostaną czasem kubek kakao (wielbią pasjami :DDDD) i ciepły szalik na zimę ;) Choć wyglądają na twardzieli, to jednak kruche i delikatne z nich stworzenia :)


A dziś pomachałam łapą, bo sama skrzydeł nie posiadam, kolejnym skrzydlatym gościom, którzy przyszli w moim domu na świat. To oni :)



Razem z innymi latającymi mieszkańcami lasu odlecieli żeby zamieszkać w książce:

Książka, razem z płytą, już za chwilę - teraz ptaki dostają głos od Tomka Ogrodowczyka - będzie można posłuchać na płycie dołaczonej do książki  :DDDDD