niedziela, 28 lutego 2016

Jestem Poznanianką :D

Powywnętrzałam się trochę.

Nie za bardzo, ale jednak :D W dodatku już prawie rok temu :D

Jak się komu chce, to zapraszam tutaj  - do PULSU POZNANIA :D Na stronie 38 gadam z Joanną :DDD

A tu mój Poznań :) W każdym razie ja go tak widzę :)











sobota, 27 lutego 2016

Selfie 2

No tak, miało być tak pięknie, a jest chyba coraz gorzej?

Z nosa mi cieknie (dziecięce krople w spraju chyba już wypaliły mi dziurę w zatokach), kicham jak z moździerza i od tego bolą mnie już żebra - chyba już mi się połamały?

Tabletki mi się kończą, a smród czosnku ciągnie się za mną jak za wojskiem. Straciłam już smak i węch, a jednak dziwnie blisko czuję antybiotyki?

Przez załzawione oczy prawie nic nie widzę. No, może zachwycony pysk Krzysia, który wiernie trzyma wartę w łóżku.

Jeden kot robi na mnie kurs shiatsu, a drugi poczuł zew wiosny i polazł gdzieś - pewno urozmaica sobie dietę?

Moja dieta dziś składała się z czosnku i rosołu, ale o tym kiedy indziej. Póki co kolejne selfie, a poniżej tekst piosenki sprzed potopu, który opowiada o moim dzisiejszym samopoczuciu:) Kto zgadnie kto to śpiewał?

W nagrodę podzielę się witaminą C :DDDDDD


Leżę na dużym wygodnym łóżku, przykryta czymś ciepłym i puszystym
Leżę i właściwie o niczym nie myślę, zresztą nie mam o czym
Od czasu do czasu coś mi przypomina... nic ważnego....
Leżę... leżę.... leżę
Z nogami lekko uniesionymi w górę, głowę mam tak jakoś ciężką
Prawie nie wiem gdzie się ona znajduje
O rękach mogę powiedzieć tyle tylko, że są wolne
Mogłabym swobodnie zrobić z nich jakiś użytek, ale nie chce mi się
Leżę, po prostu leżę, nie śpię, nawet nie drzemię, niczego nie słucham
A ty lubisz tak? No powiedz: a ty lubisz tak?
Do tego wszystkiego wcale nie jestem głodna
Trudno byłoby mi powiedzieć jak się czuję, raczej niespecjalnie
Ale mnie to nie obchodzi
Leżę... leżę.... leżę
Nie  śmieję się, nawet się nie uśmiecham,
Nie docierają do mnie żadne zapachy, szkoda
 Nie czytam, i nie dlatego, że nie lubię - po prostu leżę
Nie potrafiłabym nawet powiedzieć czy się niczym nie przejmuję
Ciekawe czy mam otwarte oczy, czy właściwie zamknięte?
Byłby to jednak za duży wysiłek spróbować otworzyć je
Gdyby okazało się, że są zamknięte 
Lub odwrotnie: zamknąć gdyby były otwarte
A ty lubisz tak? Powiedz: a ty lubisz tak?



piątek, 26 lutego 2016

Selfie

Padłam.

Jak kawka. 

I leżę jak ten Łazarz.  Kaszlę,  hojnie wspieram przemysł farmaceutyczny, odżywiając się medykamentami, oraz celulozowy: utylizuję gile w kolejnej rolce papieru toaletowego,  bo chusteczki już mi się skończyły. Pies i oba koty grzeją mnie z góry i z dołu. Nie mam siły czytać, ani oglądać, bo moją biedną głowę wypełniają kłęby gorącej, mokrej waty. Pogadać tez nie mogę: strasznie boli mnie gardło i nie mogę wydać z siebie żadnych artykułowanych dźwięków (głos mam jak ten słowik co konie dusi).

Ale nudzę się strasznie :D To się narysowałam w telefonie :DDDDDD



Wczoraj było gorzej,  ale jeśli dziś mam siłę podnieść ręce,  to znaczy jutro będzie jeszcze lepiej :DDDDDD



P.s.: Czy można sobie wykichnąć mózg w chusteczkę?

wtorek, 23 lutego 2016

Muszę coś napisać

Bo pęknę.

To piszę. 

Była sobie raz królewna. Nie była ani zbyt mądra, ani wielką urodą nie grzeszyła - była taka sobie - całkiem zwykła. 

O matko - wcale mi to pisanie nie wychodzi. Chyba czas pospotykać się z jakimiś ludźmi - nie samym chlebem (czy też zarabianiem na chleb - na jedno właściwie wychodzi) człowiek żyje.

Królewna miała się uprzeć jak wół i wędrować. Jak u Morcinka: w żelaznych trzewiczkach, z kosturem okutym  żelazem w delikatnej dłoni, przez wiatr, deszcz i spiekotę. Oczywiście szukając ukochanego. Ale się wkurzyłam - zirytował mnie ten stereotyp. 

No, bo co do Jasnej Anielki? Tentamjakiś lata sobie, jak kot z pęcherzem, używa żywota z jakąś obcą babą (zwykle te baby, to jakieś tam czarownice, co to rzuciły urok - tralalala - a ci ukochani, to niczemu niewinne pacholątka - terefere!), a nasza królewna, jak potłuczona, błąka się po całym świecie (jak Koziołek Matołek - zwłaszcza matołek) żeby tego niedojdę uratować. Przed czym niby?

Normalnie Penelopy jakieś te królewny-frajerki! Nie lubię Penelopy! Co to za przykład jest? No? Żaden właśnie. Durna baba, zamiast gwizdać na tego niewiernego zwyrodnialca Odyseusza, co latał po starożytności i rozsiewał geny gdzie popadnie, siedziała w domu, tkała i pruła jakieś ponure szmaty i czekała! Trzęsie mnie ze złości! Zamiast wybierać w zalotnikach, wskazywać wdzięcznie paluszkiem i pomiatać, to zmarnowała najlepsze lata. Uch! 

No, dobra - trochę mi przeszło. Penelopą być nie zamierzam, ani nie wdzieję dla idei żelaznych bucików - odradzam ten wzór do naśladowania - można się tylko odcisków nabawić. 

Zezłościłam się trochę przypadkiem - szukałam zdjęć. Poukładały mi się w jakąś historię, ale potknęłam się o te kute buty (szkoda, że królewny nie były kute na cztery nogi) i z bajki nici. Za to zdjęcia zostały.

Zdjęcia z przedziwnej wyspy, na którą trzeba polecieć, albo rzucić się wpław przez morze. Gdzie w białej jak mleko mgle mieszkają różne historie. Na pewno mogą być zakręcone:


albo dramatyczne jak atak husarii:


A czasem trzeba spojrzeć do kałuży, żeby je zauważyć:




I wtedy można zobaczyć kwiat paproci:

Albo sceny jak z Tytusa Andronikusa: 



Można też wejść do zakazanego lasu: 

i posłuchać jak driady śpiewają kołysanki swoim drzewom:


Normalnie widać jak drzewa tańczą w takt piosenki :)

Można się tu zatrzymać - jest dziwnie, trochę strasznie, ale pięknie. Warto jednak pójść trochę dalej ścieżką przez las:

Droga sama zaprowadzi do zamku:

To zimowa rezydencja Eola. Spuścił wszystkie swoje wiatry ze smyczy i daje im się wyszaleć. Sam siedzi w zamku, bo wiatry rozszalałe na wolności tak wyją, że nawet jemu trudno to wytrzymać ;DDDDD


piątek, 12 lutego 2016

Ze zmęczenia

O matko! Próbuję napisać coś sensownego, ale wcale mi nie wychodzi. 

Albo nie - wychodzi, ale tak głupio, że lepiej żebym wcale nie pisała, ale obiecałam sobie napisać, więc piszę :DDDDDDDDDD

To tylko  napiszę, że poszłam z Przyjaciółka na wystawę. Bardzo fajną: Malarze Normandii. Wprawdzie dzieł nazwisk-wabików było jak na lekarstwo - w tytule podano Delacroix, Courbet, Renoir, Monet i inni - ale właśnie ci "inni" sprawili, że słychać było śmiech taplających się dzieci, plusk fal o nabrzeże, ciepło słońca na twarzy i chrzęst kamieni pod stopami. 

Chcę więcej takich wystaw. 

Zajrzałam do starych zdjęć. Nie są ani odkrywcze, ani mistrzowskie, ale są jak zamrożone w ruchu okruszki pamięci i sprawiają, że czuję wiatr między palcami wystawionej przez okno samochodu dłoni, zapach sosen w gorącym powietrzu, spokój i smak świeżej zupy pomidorowej :D

I chciałabym żeby było już ciepło. Chciałabym położyć się w suchej szeleszczącej trawie i leniwie patrzeć przez rzęsy jak dzieje się świat.


wtorek, 2 lutego 2016

Coś miłego

Malutki ptaszek biegający po czarnym, ostrym piasku.



I jego ciągle zaaferowani krewni i znajomi.



Spokojne morze, pomarszczone od uśmiechów.



I kolejna łagodna fala, gładząca czarny piasek, żeby ptaszek mógł znowu zostawić ślady zabieganych nóżek.



Fajnie byłoby stać się takim małym ptaszkiem.

Niestety - na razie przypominam nie małego ptaszka tylko wielką, tłustą gęś, której trudno oderwać kuper od ziemi :DDDDDDDDD